Zespół podciśnienia śródczaszkowego, bóle głowy i inne objawy, przyczyny, leczenie, rehabilitacja

środa, 26 czerwca 2019

Po nitce do kłębka, czyli jak otrzymałam właściwą diagnozę.

Rezonans magnetyczny głowy i kręgosłupa szyjnego był badaniem, dzięki któremu dowiedziałam się, co tak naprawdę "działo się" w mojej głowie. Pokazał szkody, jakie wyrządził wyciek płynu rdzeniowo mózgowego lecz na tamtą chwilę nie było wiadomo o tym, że jakikolwiek wyciek miał miejsce. Jedyną rzeczą jaka przyciągnęła wszystkich uwagę były dwa ogromne krwiaki po obu stronach mojej głowy i przemieszczenie struktur poniżej otworu wielkiego czaszki. Pytano mnie czy doświadczyłam ostatnio jakiegoś mocnego urazu głowy. Kiedy odpowiadałam przecząco, pojawiał się wtedy znak zapytania wokół kwestii pochodzenia tak rozległych krwiaków.

Dzień po planowanym powrocie do Wielkiej Brytanii, był dniem mojego pierwszego rezonansu. Wszystkiego razem aż do powrotu pięć miesięcy później było 4 rezonanse magnetyczne (a właściwie jeśli by liczyć każdy osobny rezonans przy jednym badaniu, plus te z kontrastem to około 10), 3 tomografie komputerowe, RTG klatki i EKG głowy.
Po pierwszym badaniu MRI dowiedziałam się, że z wciąż niewiadomych przyczyn miałam podostre/przewlekle podtwardówkowe krwiaki, zniekształcone śródmózgowie i most, zaciśnięte bruzdy i szczeliny mózgu, migdałki móżdżku położone o wiele niżej niż być powinny. Teraz wiadomo, że takie spustoszenie wywołało podciśnienie i jest to bardzo logiczne, ale na tamtą chwilę nikt nie umiał stwierdzić przyczyny. Zalecona mi została pilna konsultacja neurochirurgiczna.

Pierwszy neurolog (drugi, jeśli licząc tego, który przepisał mi tabletki na rozkurcz mięśni), po zapoznaniu się z moimi wynikami i ich opisem, wykonaniu dodatkowych badań i przeprowadzeniu wywiadu ze mną wysłał mnie do neurochirurga, którego nazwisko jest owiane sławą, a sam specjalista cieszy się wyjątkową opinią.

Znalazłam się u niego na drugi dzień. Zaznajomił się on z moimi wynikami, długo rozmawialiśmy, pokazał mi na zdjęciach zmiany w mojej głowie i oba krwiaki. Zastanawiało go skąd mogły się wziąć i zasugerował, abym na dniach zrobiła u niego w szpitalu angiografię, która pomogłaby odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko wskazywało na to, że skoro nie było żadnego urazu głowy, to musiałam mieć podkrwawiające naczyńka w mózgu. Zastanawiało go też dlaczego migdałki móżdżku były tak bardzo obniżone. Uznał to za nienaturalne aczkolwiek nie pilne do wyjaśnienia - krwiaki były ważniejsze. Moment, który zmienił wszystko nastąpił wtedy, kiedy już na odchodne powiedziałam zbierając się do wyjścia, że tak naprawdę, to głowa bolała mnie dopiero po wstaniu z łóżka i to też nie od razu, tylko dopiero po chwili i że ten ból narastał w ciągu dnia, a malał, kiedy się kładłam. Słysząc to neurochirurg powiedział, że ta informacja zmienia całkowicie postać rzeczy. Odwołał angiografię i zalecił stawić się w szpitalu po weekendzie. Powiedział, że jest taka choroba, mało znana, która wiąże się z nieprawidłowym ciśnieniem w głowie, że kiedy to ciśnienie jest zbyt słabe, to powoduje bardzo silny ból przy pionizacji. Nie była to wizyta "oficjalna", tylko taka trochę grzecznościowa ze względu na rekomendację od poprzedniego lekarza, więc nie otrzymałam oficjalnej diagnozy, ale pan doktor już wtedy wiedział co mi dolegało. Powiedział, że ból przy pionizacji jest wyjątkowym i najbardziej wyróżniającym tę chorobę objawem i że gdybym nie wspomniała o tym "szczególe", prawdopodobne jest, że jeszcze długo dochodzilibyśmy do właściwego wniosku, czyli, że cierpiałam na zespół niedociśnienia śródczaszkowego. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz